czwartek, 14 marca 2013

Rozdział 5 "Ostatnia doba"

             To, co chciała nam – a bardziej mi – powiedzieć, wcale nie było miłe.
– Nie powinniście spotykać się z ludźmi z innych dystryktów. Nigdy. – powiedziała powoli. – A co dopiero, zawierać z nimi sojusze. Działajcie na własną rękę. Wyjdzie wam to na dobre. Poprowadzi do zwycięstwa.
– Coś sugerujesz? – warknęłam, bawiąc się bułką. – Nie mów mi, z kim mam się spotykać, a z kim nie!
– Cher, robię to dla twojego dobra!
– Jasne. A ja jestem z przeszłości! Mentorzy zawsze to mówią i co? Co z tego wynika? Przebita strzałą pierś! – uniosłam się, po czym trzasnęłam drzwiami jadalni. Oparłam się o ścianę, biorąc głęboki wdech. Pobiegłam do pokoju Lucasa, ale tam go nie zastałam. Pewnie jest na śniadaniu. Cóż, poczekam tu na niego. Rzuciłam się na miękkie, białe łóżko, rozglądając się po pomieszczeniu. Ściany o kolorze kawy z mlekiem, a jedna ciemno-fioletowa. Ciemna, drewniana podłoga, na której środku leżał okrągły, fioletowy dywan. Białe łóżko, na którym teraz leżę, z purpurowymi poduszkami. Jedna, ciemna szafa w rogu pokoju, obok łazienka, a jeszcze bardziej w bok wbudowana w ścianę półka, na której stały ułożone w równym rządku książki, których i tak nikt nie czyta. Bo kto ma na to czas, podczas, gdy stoi na krawędzi między życiem a śmiercią? Podniosłam się do pozycji siedzącej, gdyż nagle Lucas znalazł się w środku.
                 – Cześć? – rzucił, przypatrując się mi. – Ej, coś nie tak?
– Eh.. Nie, wszystko w porządku. Jak tam? – odpowiedziałam, przylepiając sobie do twarzy sztuczny uśmiech. Wcale nie byłam zadowolona z tego, że pokłóciłam się z mentorką w ostatniej dobie swojego życia. Lucas usiadł obok mnie i oparł się łokciem o łóżko.
– Przecież widzę. Mała, co jest? Powiedz mi. – posłał mi delikatny uśmiech, któremu uległam. Mam zdecydowanie za słabą wolę.
– Posprzeczałam się z Elisabeth. Ona wie. – przygryzłam dolną wargę. – Wie o sojuszu, o tym, że jesteśmy przyjaciółmi. Wie wszystko. Skąd? – ostatnie słowo zawisło pomiędzy nami, obijając się o moją czaszkę, powtarzane jak echo, słyszane mimo ciszy. Spójrzałam gdzieś w bok.
– Nie wiem. Nie mam pojęcia. – odpowiedział cichym, niskim głosem. Odgarnął mój niesforny kosmyk włosów z czoła. Ze świstem wypuściłam powietrze i zwróciłam głowę ku niemu. Byliśmy.. tak blisko. Zbyt blisko. Czułam na nosie jego miętowy oddech. Mimowolnie odsunęłam się i zacisnęłam powieki.
– Przepraszam. – szepnęłam. Poczułam, jak krew napływa mi do policzków. Głupie zakochanie. Głupia ja. Bo tak, teraz już mam pewność. Zakochałam się w Lucu. Mój oddech trochę przyśpieszył. Odważyłam się spójrzeć na chłopaka. Siedział w bezruchu, jakby zaskoczony moją reakcją. Jednak zaraz się otrząsnął.
– Nie masz za co. – odpowiedział, po czym wstał. – Chyba trzeba się zbierać. Dzisiaj ta cała szopka.
– No tak.. – odparłam i wyszłam z pokoju. W mojej sypialni, jak się spodziewałam, czekała Clea i Barbara.
                 Lucas miał zapewne niedługo tu być. Ciekawe, czy różowa, bo taki przydomek ode mnie dostała, też ma dla mnie jakąś niespodziankę. Może też jest trybutem albo siostrą Luca? Miałam dość wszystkiego i wszystkich. Okropnie się bałam Igrzysk. Ale to musiało kiedyś nastąpić. Elisabeth weszła do pokoju. Obrzuciła mnie wyrachowanym spójrzeniem.
– Cheryl, po zabiegach i kontakcie z Dave'm do mnie. Omówimy sprawę Igrzysk i tego, jaka będziesz podczas rozmowy z Ceasar'em. – rzuciła i wyszła, trzaskając drzwiami, które zaraz niepewnie się otworzyły. W progu stanął Lucas, ze srebną peruką na głowie, w żakiecie i reszcie tego durnego przebrania. Kręcili się przy moich włosach, jednak nie wiele zostało do roboty. Po kilkunastu minutach oznajmili, że skończyli swoją pracę i do akcji wkroczył Dave. W milczeniu dał mi śliczną sukienkę. Miała biały gorset bez ramiączek i spódnicę do kolan koloru morza. Na moje obnażone ramiona zarzucił szarawą narzutę, po czym podał mi buty na koturnie, które idealnie pasowały kolorystycznie do sukienki. Byłam gotowa. Obróciłam się przed lustrem, z uśmiechem błąkającym się mi w kącikach ust.
– Dziękuję. – powiedziałam, odwracając się twarzą do mulata.
– Trzymaj się na arenie, Cher. – odparł, po czym, ściskając mnie delikatnie w pasie, wyszedł z pokoju. Przypomniałam sobie o Elisabeth. Spokojnym krokiem ruszyłam w kierunku jadalni, gdzie zwykle przebywa, obmyślając Bóg wie co. Usiadłam na przeciwko kobiety, wstrzymując na kilka sekund powietrze. Ona spójrzała na mnie znad stosu zapisanych kartek.
– Już?
– Tak. – westchnęłam.
– A więc.. najpierw taktyka na Igrzyskach. Posłuchaj. – zniżyła swój głos do ledwie słyszalnego szeptu. – Udawaj bezbronną, zagubioną Cheryl Young. Potem, gdy zostanie zaledwie garstka zawodników, zdobądź broń i zabijaj z ukrycia. Nie pędź do Rogu Obfitości. Biegnij w drugą stronę, zbierając po drodze to, co jest najbliżej. Ukrywaj się, dopóki możesz. Staraj się odkryć plany innych trybutów. I.. nigdy nie daj się zabić. – zakończyła swoją wypowiedź, po czym wyprostowała się. Od któregoś momentu siedziała tak pochylona do mnie nad stołem. Powtarzałam sobie w myślach każde słowo, które padło z jej ust. Dziwne, nie zachowywała się tak, jakbyśmy się pokłóciły. Może dla dobra sprawy ukrywa swoją złość?
– Powodzenia, Cher. I niech los zawsze ci sprzyja. – uśmiechnęła się tajemniczo. – A teraz czas na rozmowę z Ceasar'em. – wzięła głęboki wdech. Założyłyśmy, że to Elisabeth jest prowadzącym, i po trzydziestu minutach poznawania mnie dogłębiej doszła do wniosku, że powinnam udawać uroczą, nie do końca pewną siebie i zabawną osiemnastolatkę. Przystałam ochoczo na jej propozycję. Nic lepszego nie wymyślę. Wkrótce wyszłam, by mogła porozmawiać z Noelem. Gdy mijałam się na korytarzu z dwunastolatkiem, uśmiechnęłam się do niego ciepło, starając się dodać chłopcowi otuchy. Nie wiem, czy podziałało.
            Dwie godziny później zawieziono nas na ten ogromny plac w Kapitolu. Było tam pełno ludzi. Słońce nad Panem zaczęło zachodzić. Dasz radę, dasz radę, powtarzałam sobie w myślach. Urocza, nie do końca pewna siebie, zabawna. 
Usiedliśmy na krzesłach. W zastraszającym tempie zbliżano się do Czwórki. Najpierw wyszedł Noel. Ostatnie sekundy rozmowy z Ceasar'em i..
– A teraz zapraszamy Cheryl Young! – z trudem opanowałam drżenie rąk i ruszyłam na scenę. Usiadłam na fotelu obok Ceasar'a.
– Witaj, słońce! – mężczyzna uśmiechnął się miło. – Powiadają, że na tych Głodowych Igrzyskach nie ma piękniejszego trybuta od ciebie. Czy to prawda?
– A jak pan sądzi? – Ceasar zaśmiał się.
– No cóż.. To prawda. Jesteś ładna. Co nam zaprezentujesz na Igrzyskach?
– To moja słodka tajemnica. Dowiecie się jutro. – odparłam, uśmiechając się lekko dla kamer. Zerknęłam na Elisabeth. Uniosła kciuk do góry. W sumie, to nie wiedziałam, że ludzie tak o mnie mówili. Nie uważałam siebie za specjalnie atrakcyjną osobę.
– W takim razie już nie mogę się doczekać. Czy to jest dla ciebie stres? – znowu posłałam spójrzenie mentorce. Ona tylko kiwnęła głową.
– Kto by się nie stresował, stojąc na cieńkiej granicy między życiem a śmiercią? Oczywiście, trochę się boję. Jak każdy. – powiedziałam. Odrzuciłam do tyłu włosy.
– Hm.. Chyba czas nam się kończy, Cheryl. Jednak mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. – powiedział, a ja zeszłam ze sceny. Różne naziwska, inne wyglądy..
– A teraz poprosimy Lucasa Stone! – na scenę wyszedł Luc. Zaczęłam słuchać z większą uwagą.
– Jak to jest być jednocześnie i stylistą, i trybutem? – zapytał.
– Ciekawie. Tylko tyle mogę powiedzieć. – odparł brązowooki. Jednak dalej mimowolnie już nie zwracałam uwagi na jego słowa, bo coś innego odwróciło moją uwagę.
Czy tam siedzi..
Nie, to nie możliwe.
Na trybunach siedział mój ojciec.

***

Chyba najdłuższy rozdział na tym blogu. Zapewne zanudziłam was na śmierć, hę? Jednak w następnym rozdziale już Igrzyska. Będzie się działo o wiele więcej.

3 komentarze :

  1. COOO?! zanudziłaś !!
    Twoje opowiadanie jest świetne :*****
    niesamowite , wspaniałe...
    Opowiadanie mi się bardzo,bardzo,bardzo podoba <3
    masz talent ;******

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam do siebie ;)
    Też pisze.. zaczynam ... nie idzie mi za dobrze ;(((((

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie zanudziłaś mnie, wręcz przeciwnie. Nie mogę się doczekać, aż zaczną się igrzyska. ^^

    OdpowiedzUsuń

SPAM to zuuo. Spróbuj tylko wkleić link na swojego bloga, nie napisawszy przedtem nic o rozdziale, to wybacz, ale nie ręczę za siebie. Przecież nie po to spędzam czas, starając się dobrze pociągnąć akcję, żebyś ty nawet nie zerknął na moje wypociny!

Widzowie