poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział 12 ,,Cel uświęca środki" cz. 2

            Stanęłam znowu na tej górce, patrzyłam znowu na ten sam krajobraz. Lucas dalej uparcie mnie prowadził.
            - Hej, nie pali się! – powiedziałam, marszcząc brwi – Nie ma pośpiechu – dodałam po chwili milczenia.
            - Jest – mruknął. – To coś może nas zabić w każdej chwili, młoda!
            - Tylko nie młoda – mruknęłam i wyrwałam rękę z uścisku chłopaka.
            - Nie zachowuj się jak dziecko, Cher – warknął i ruszył przed siebie. Westchnęłam i powolnym krokiem podążyłam za nim. Minęliśmy dwa ścierwa, dokładnie takie same, jak i wcześniej.
            - Luc, nie dotykaj tego – poprosiłam, przystając. – to niebezpieczne.
Trybut przewrócił teatralnie oczami.
            - Nie jestem głupi.
            - Zaczynam w to wątpić – szepnęłam pod nosem. Nie usłyszał mnie. Nagle wpadło mi coś do głowy.
            - A myślałeś, że za tym mogą stać… toksyny? Wiesz, radioaktywność i tym podobne – zaczęłam nieśmiało. Lucas odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy.
            - To… ciekawa teoria… Załóżmy, że tak jest. Co z tego wynika? – zapytał.
            - W przypadku ssaka przy dawce wynoszącej ok. 100 radów, następuje uszkodzenie układów rozrodczych, a przy dawce 1000 radów następuje śmierć – wyrecytowałam na jednym wydechu. Warto było się uczyć.
            - O cholera.
            - No właśnie, cholera – powiedziałam.
            - Czyli tak czy inaczej umrzemy – szepnął. – Niech to szlag!
            - Ale promieniowanie nie mogło stworzyć tej… dziewczyny – zauważyłam.
            - Jakiej dziewczyny? – zaciekawił się Lucas. Opowiedziałam mu w dużym skrócie tę historię. Zmarszczył brwi.
            - To prawda. Czyli, że musieli dodać do tego czegoś jakichś toksyn, cząstek, pierwiastków czy co tam jeszcze.
            - Organizatorzy są szaleni! – krzyknęłam, nagle ogarnięta paniką. – To nienormalne! N I E N O R M A L N E!
            - Uspokój się – rzekł podenerwowany Lucas. Wiedziałam, że on też się boi.
Wymyślimy coś. Wymyślimy. Nie, nie chcę umierać! Do diabła z tym pieprzonym cytatem! Nie. Chcę. Skończyć. Na. Tej. Arenie. Z. Nimi! Nie chcę!
Głęboki oddech. Spokój.
            - Dobra, jak usunąć promieniowanie? – zapytał spokojnie.
            - Ja… Ja nie wiem. – wzruszyłam ramionami. – Chyba się nie da.

Organizatorzy muszą się dobrze bawić, nie ma co. 

Od autorki: Krótkie. Chyba się za to zabiję T. T Jakby mi zagrożeń mało było, to jeszcze historyczka musiała się na mnie uprzeć i teraz weź tu znajdź czas na pisanie x.x Cóż, mimo to obiecuję, że tak jakoś dwa tygodnie przed końcem roku będę już tak aktywna jak w marcu, bo wtedy już zamierzam sobie olać szkołę. Taki prezent.

Cóż, podoba wam się szablon? Mi bardzo! Aż się chce napisać jakiś rozdział :3

niedziela, 26 maja 2013

Liebster Award

Zostałam nominowana przez Lily, za co dziękuję :)


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za " Dobrze Wykonaną Robotę ". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody, należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby,która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 blogów ( informujesz ich o tym ) i zadajesz im 11 pytań.

Nie wolno nominować bloga , który Ciebie nominował.



1.  Czy często wzorujesz postacie w swoim opowiadaniu na realnych osobach?
Nie, nigdy. Wolę wymyślić własny charakter i wygląd.
2. Grasz na jakimś instrumencie?

Tak, gram na flecie.
3. Skąd wziął Ci się pomysł na bloga i czemu akurat piszesz o tej tematyce?

Lubię Igrzyska, a pomysł… pisałam opowiadanie spontanicznie.
4. Jaki jest Twój ulubiony mit/legenda?

Mit o Jabłku Niezgody. 
5. Gdybyś miał/miała wybór, w jakich czasach i gdzie chciałbyś/chciałabyś żyć?

W sumie… jest mi dobrze tutaj, ale gdybym miała wybór… Zapewne gdzieś na początek roku 1800. Wiesz, roślinność, rezydencje. Nowożytność w Anglii, to jest to.
6. Jeżeli mógłbyś/mogłabyś porozmawiać z jedną osobą , nie zależnie żywą czy martwą, to kim by ona była?

Clive Staple Lewis. Nie mam wątpliwości, że byłby to właśnie on.
7. Co jest po drugiej stronie czarnej dziury?

Biała dziura.
8. Co jest przyczyną niezwykłych zjawisk w Trójkącie Bermudzkim? 

Magia.
9. Skąd biorą Ci się pomysły na imiona bohaterów Twojego opowiadania?

Głowa, czasami książki.
10. Gdyby dinozaury nie wyginęły, czy ludzie i tak by powstali?

Tak, ale musieliby się chować, żeby nie zostać czyimś obiadem.
11. Piszesz inne blogi? Gdy skończysz ten, czy zaczniesz następny?
Tak, piszę i tak, zacznę.


Nominuję:

http://zagubione-lata.blogspot.com/
http://jedna-droga.blogspot.com/
http://zyjaca-dla-atona.blogspot.com/
http://pogranicze-w-ogniu.blogspot.com/
http://piekielne-wrota.blogspot.com/
http://oczami-scarlett.blogspot.com/

Tylko tyle blogów chcę nominować :)

Pytania:

1. Dlaczego człowiek jest człowiekiem, a nie kosmitą?
2. Dlaczego kosmos jest w kosmosie?
3. Ulubione książki?
4. Gdybyś mogła zatrzymać czas lub zmienić jedną rzecz w swoim życiu, co byś wybrała i co byś wtedy zrobiła?
5. Masz do wyboru: zostać wampirem lub czarownicą. Co wybierzesz?
6. Możesz dostać jeden, wybrany przez siebie dar nie do zwrotu. Jaki to by był dar?
7. Na jaki kierunek studiów pójdziesz?
8. Twój ulubiony pisarz/pisarka?
9. Wyobraź sobie, że cofnęłaś się w czasie do nowożytności, do Anglii. Byłabyś wtedy zadowolona?
10. Podoba ci się twoje życie?
11. Ulubiony zespół?

Co do drugiej części, to już ją skończyłam, ale jeszcze sprawdzam błędy :)

niedziela, 5 maja 2013

Rozdział 12 ,,Cel uświęca środki" cz. 1


          Na wszelki wypadek zacisnęłam palce na rękojeści noża. Wyszliśmy z labiryntu. Przymknęłam oczy. Chwila prawdy.
Otworzyłam powieki i zobaczyłam Lucasa, patrzącego na nas w osłupieniu. Zawodowcy zamarli w bezruchu, a powietrze nagle wydało mi się ciężkie. Chwilę potem chłopak już biegł, a trójka trybutów rzuciła się w pościg. Ja nadal tam stałam, ale ocknęłam się w chwili, gdy Paul przyłożył Lucasowi miecz do serca.
           – Nie! – ryknęłam i powaliłam blondyna na ziemię. Lucas, korzystając z chwili wytchnienia, wypełzł spod cielska zawodowca, dysząc ciężko. Poczułam kobiece palce na moim gardle, zaciskające się na nim z każdą sekundą coraz mocniej. Wzięłam zamach i uderzyłam Lily łokciem w brzuch. Uścisk zelżał. Trzeci zawodowiec – Louis o miodowych, dużych oczach i rudej czuprynie z piegowatą twarzą – popchnął mnie, tym samym uwalniając Paula. Lucas widząc, w jak tragicznej jestem sytuacji pociągnął za ramię rudowłosego, wykręcając je do tyłu. Z ust atakowanego wydobył się okrzyk bólu. Za chwilę leżał na ziemi martwy, a armata wystrzeliła. Zobaczyłam strzałę, tkwiącą w piersi trupa. Czarnowłosa przycisnęła mnie do ziemi i zdążyła musnąć moje gardło ostrzem noża, jednak ja zacisnęłam pięści na jej ramionach i z całej siły odepchnęłam ją od siebie. Uderzyła głową w pień drzewa, a ja obserwowałam, jak mała strużka krwi płynie po jej skroni, kierując się w dół. Zerknęłam okiem na Luca. Bił pięścią Paula, oboje już nieźle zakrwawieni. Korzystając z kilku sekund mojej nieuwagi, Lily schyliła się i dźgnęła moją łydkę nożem. Krzyknęłam i zachwiałam się, jednak starałam się ignorować dokuczliwy ból. Pochwyciłam trójząb i..
Trysnęła na mnie krew. Zabiłam ją. Przebiłam bronią na wylot. Dziewczyna, z wyrazem zaskoczenia na twarzy, upadła na ziemię. Usłyszałam huk za moimi plecami i odwróciłam głowę. Lucas usiadł na Paulu okrakiem, ale zawodowiec był chyba martwy. Mój sojusznik otarł krew z twarzy, a za chwilę usłyszałam wystrzały armat, jedna po drugiej.
             Widząc, że jesteśmy bezpieczni, usiadłam na śniegu z sykiem. Chłopak podniósł się i przyklęknął obok mnie.
              – Jesteś ranna? – zapytał z troską w głosie. Opuszkami palców dotknęłam zakrwawionego materiału moich spodni i jęknęłam. Pokiwałam delikatnie głową i zaczęłam podwijać nogawkę. Moja rana, mimo, że wydawałoby się, iż płytka, była głęboka na co najmniej 2 centymetry. Dość obficie krwawiła, zabarwiając śnieg na czerwono. Lucas syknął i pokręcił głową.
              – Idę do Rogu po lekarstwa czy jakiekolwiek bandaże, a ty na razie trzymaj śnieg przy ranie, dobra? – kiedy przytaknęłam, wstał i pobiegł do środka konstrukcji. Zgarnęłam w dłonie dużą ilość białego puchu i dotknęłam nim skaleczenia. Westchnęłam z ulgą, bo ból ustąpił miejsca zimnu, dość przyjemnemu. Kilka minut później Lucas wrócił z rolką bandażu w ręce i jakąś malutką fiolką.
               – Naucz się, że gdy czegoś chcesz, to nigdy tego nie ma – a gdy już nie chcesz, zawsze jest. – mruknął, zapewne do siebie i zaczął powoli rozwijać mój "ratunek". Rozłożył kawałek bandażu na swoich kolanach i odkręcił lekarstwo. W środku fiolki była jakaś matowa, kremowa maź. Do korka dołączony był zakraplacz. Chłopak w skupieniu nakładał zawartość buteleczki na bandaż. Po chwili zawiązał to wokół mojej rany. Szczypało, ale nie obchodziło mnie teraz to. Ważne, że już nie czułam tego bólu.
               – Możesz chodzić? – wymamrotał, chowając leki w wewnętrznej kieszeni kurtki. Powoli podniosłam się, ale minęło kilka sekund, zanim złapałam równowagę.
               – Tak sądzę. – odparłam, schylając się, by opuścić nogawkę.
               – Dobra. – rzekł i zamyślił się.
               – Jesteś cały? – zapytałam. – Dobrze radziłeś sobie w walce.
               – Tak, mam tylko kilka draśnięć. – odpowiedział Lucas – Ty też, jak na pierwszy raz.. No cóż.. Zabiliśmy resztkę zawodowców, jesteśmy bohaterami, nie? – zaśmiał się.
               – Dobra. Czas zabrać to, po co tu przyszliśmy. – szepnęłam i ruszyłam pewnym krokiem w stronę Rogu, nie zważając na ukłucia bólu w łydce. Wyciągnęłam ze środka jakiś niewielki worek i wrzuciłam do niego jedzenie, a Luc zajął się pakowaniem broni. Między nami panowała cisza, przerywana tylko naszymi oddechami. Starannie zawiązałam wór i przerzuciłam sobie przez ramię. Po kilku minutach wróciliśmy do lasu i ukryliśmy się w naszej jaskini.
                – Brakowało mi ciebie. – wyznałam, uśmiechając się do Lucasa. On odwzajemnił gest i złapał mnie za rękę.
                – Chodź. Skoro już teraz mamy uzupełniony arsenał, jak i zapasy, mądrze byłoby dowiedzieć się, co się dzieje z areną. – chłopak wyprowadził mnie z jaskini i zaczął ciągnąć w stronę "wilczej części", jak ją kiedyś nazwałam.

Autorka: Muszę skończyć projekt na chemię, więc 12 podzieliłam na 2 części. Nie gniewacie się? :3

Widzowie