czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 13 „Niespodzianka, grób i oszczep”

            Całą noc nie spaliśmy, starając się dociec, czy arena na pewno jest radioaktywna. Wszystko jednak na to wskazywało. Bałam się jak cholera. To mogła być istna toksyczna bomba! Zacisnęłam mocno powieki, mój mózg pracował na przyśpieszonych obrotach, starając się ustalić, czy mówiono o powstrzymaniu promieniowania na lekcjach i czy mama coś o tym wspominała. Czas gonił. Oni mogli nas uśmiercić w każdej chwili albo doprowadzić do bolesnych mutacji. Psychopaci – pomyślałam pewnego razu i uśmiechnęłam się lekko – Idioci.
            Niestety, wyzwiska musiałam zachować dla siebie, trzeba było być czujnym. Teraz wytężaliśmy zmysły lepiej niż kiedykolwiek. Chyba jako jedyni odkryliśmy tajemnicę areny.
            - Lucas… - szepnęłam, przytrzymując go za rękę. Stalowy uścisk chłopaka był nieco bolesny, ale za to przyjemny. – Boję się.
Luc uśmiechnął się lekko i przyciągnął mnie do siebie, po czym przytulił.
            - Spokojnie – mruknął w moje włosy. Kiedy byłam przy nim czułam ciepło w środku, a serce gwałtownie mi podskakiwało. To ty jesteś idiotką, nie oni – usłyszałam kiedyś złośliwy głosik w swojej głowie. Zakochałam się. Niestety. Uśmiechnęłam się, przysłuchując się miarowemu biciu serca chłopaka. Być może mnie nie kocha, ale miłość jest ślepa. Mimo to mam nadzieję. Nadzieja matką głupich, powiadają.
            - Lucas – zaczęłam nieśmiało – Czy ty kiedyś… - zawahałam się.
            - Yhm? – zachęcił mnie.
            - Czy ty kiedyś kochałeś inne osoby tak… inaczej? Nie jak rodzinę? – wykrztusiłam. Milczał chwilę i przycisnął mnie mocniej do siebie. Zaciągnęłam się chwilę jego zapachem. Pachniał wodą rzeczną i śniegiem. Ładnie. Nienormalna. Głupia. Zakochana.
            - Tak, Cher. Niesamowite uczucie – rzekł. Zmrużyłam oczy.
            - Kiedy to było? – dociekałam.
            - Niedawno – odparł tajemniczo i puścił mnie. Spojrzał mi w oczy. – Nawet całkiem niedawno. Czemu pytasz?
            - Ja… Nic. – wzruszyłam ramionami. Ruszyliśmy dalej.
            - Czy ona jest na arenie? – zapytałam po jakimś czasie. Zawahał się.
            - Nie – odparł po chwili zastanowienia, a ja poczułam, jak serce łamie mi się na kawałki. To nie ja. To… przykre. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Chciałam płakać, ale nie mogłam. Mimo to nie poczułam, żeby to uczucie w jakiś sposób zgasło. Miałam ochotę zapytać jak się nazywa, czy ją znam, ale nie ufałam swojemu głosowi i czułam, że nie byłoby to odpowiednie. Nagle chłopak się odwrócił i delikatnie uniósł mój podbródek.
            - Jesteś smutna – stwierdził. – Czemu?
Wzruszyłam ramionami, a on opuścił dużą, ciepłą dłoń.
            - Cher – zacisnął szczękę. – O co chodzi?
Potarłam się po karku i ponownie poruszyłam ramionami w górę i w dół.
            - Ja… Ja się po prostu boję, Lucas. – wymyśliłam na prędce najbardziej wiarygodne kłamstwo. Westchnął.
            - Chyba jako jedyni wiemy o radioaktywności tej areny. Dzięki temu mamy szansę przeżyć – mruknął.
            - My? Ktoś z naszej dwójki umrze prędzej czy później, Luc! Nawet jeżeli przeżyjemy jako ostatni to ta najważniejsza rozgrywka odbędzie się między nami! – głos lekko mi się załamał – Luc, jeżeli tak będzie - przełknęłam ślinę. – to chcę, żebyś ty… mnie zabił, rozumiesz?
Chłopak złapał mnie za ramiona i mocno mną potrząsnął.
            - Cher, o czym ty mówisz? – wycedził.
            - O faktach, Luc – szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Jednak nagle stanęłam jak wryta. – Hej… Jesteś pewny, że się nie zgubiliśmy? W końcu to labirynt.
            - Jestem tego pewny – przyznał. – Chociaż… Pójdź w lewą, ja w prawą. Jakby co spotkamy się przy Rogu.
Pokiwałam głową i szybko skręciłam. Poprawiłam gumkę na skołtunionych włosach wolną dłonią. Ostatnimi czasy nie rozstaję się z bronią ani na chwilę, a po nocach nie mogę spać. Nerwica czy co? Zaczerpnęłam głęboko powietrza i coś zadrapało mnie w gardle. Zakasłałam, a oczy rozszerzyły mi się z przerażenia.
Dym.
Nie ma dymu bez ognia.
            Przyśpieszyłam i zasłoniłam usta oraz nos rękawem. Wreszcie trafiłam na w miarę otwarty teren, jednak zostało tu mało miejsca. Cofnęłam się. Pierścień ognia. Po drugiej stronie ktoś stał. Próbowałam schować się w cieniu, ale było już za późno. Usta czerwonookiej wygięły się w szkaradnym uśmiechu. Dobrze znanym mi uśmiechu. Uśmiechu…
Lily.
            - Witaj Cher – zaśmiała się szyderczo. – Mama nie nauczyła cię, że zbrodnie kara się ostrzejszą karą?
            - Lily? – wykrztusiłam. Łzy od dymu zebrały się w moich oczach. – Myślałam, że…
            - Ja też tak myślałam. Jednak żyję w ciele zabójcy.
            - Ale jak… Kapitol?
            - Och, myślę, że Kapitol nie ma nic przeciwko. – zachichotała – Nie bój się, Cher. Będzie bolało. Poduszkowiec nawet nie zdąży zabrać twojego ciała. Wysypią twoje prochy do morza, na twoim miejscu nie liczyłabym na pogrzeb w ziemi. – uniosła do góry oszczep. Szybko się schyliłam, jednak chyba zbyt wolno. Ostrze utkwiło w mojej ręce. Krzyknęłam z bólu, dłoń była już cała we krwi.

            - Ostatnie słowa, skarbie?

Od autorki; A teraz... Kto myślał, że wytrzymam dłużej niż te kilka dni? :D
I niech każdy, kto przeczyta rozdział, skomentuje. Chcę wiedzieć, ile osób tu jeszcze jest :)
Podoba wam się tytułowa "niespodzianka" dla Cher?

13 komentarzy :

  1. Ach! Cudne, cudne, cudne!
    Końcówka szokująca, cały rozdział piękny ^_^
    Ja go nie ogarniam o.O w ogóle Luc wydaje mi się jakiś dziwny...
    Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie wpadnie Ci znów do głowy pomysł, by porzucić bloga
    Pozdrawiam gorąco i czekam na ciąg dalszy :D
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. KIEDY? :< czekam, czekam i się doczekać nie mogę :< nie porzucaj tego bloga...

      Usuń
  2. Ja jestem :) . I się cieszę ! Jednak nie zrobiłaś tej przerwy AŻ TAK długiej .
    Ale wiesz ... Chyba Cię ZAMORDUJĘ !!!!
    Ja nie rozumiem jak można przerwać w takim momencie ?!
    ( Kolejny wpis do zeszytu ,, zamordować jak najszybciej " )
    To kiedy masz wolny termin ? ;D Nie chce mieć świadków .

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, końcówka najlepsza! *.* Tak sobie wpadłam z myślą, że i tak zawiesiłaś, a tu rozdział! Teraz żeby nic nie przegapić obserwuję. ;)
    Mam nadzieję, że ktoś uratuje Cher. I to pojawienie się Lily...wow. Jak możesz kończyć w takich momentach?! :D Mam nadzieję, że szybko coś dodasz.

    Weny!


    http://oczami-scarlett.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże... To jest jeden z najlepszych blogów jakie czytałam !
    Kocham Cię, na prawdę <333
    Czekam na nn ! :)

    Zapraszam również do siebie : third-timee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    Świetny blog i historia!
    Bardzo szybko pochłonęłam wszystkie rozdziały i chcę więcej!
    Mam nadzieję, że szybko pojawi się nn :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie jeśli masz ochotę ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Luckas i tak musi ją kochać i mnie to nie obchodzi. To nie będzie miało szczęśliwego zakończenia, nie? Uwielbiam jak na koniec ktoś ginie. Luckas, leć ją ratuj! ;O

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział. Zaskoczył mnie w pozytywny sposób, szczególnie końcówka. Czekam na nn. I zapraszam do siebie na http://fayernight.blogspot.com/, gdzie twój blog został dodany do linków.

    Pozdrawiam i życzę weny :)
    Agnes Mording

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się spodobało twoje opowiadanie , będę tu zaglądać ; )

    Pozdrawiam i życzę weny
    Clove .

    PS. Zapraszam do mnie : http://clato-and-clove.blogspot.com/ : )

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wczoraj
    znalazłam twojego bloga i dzisiaj jak go zaczełam czytać to doszłam do
    tąd i chcę więcej!! Naprawdę umiesz pisać opowiadania. Pełen podziw :)

    OdpowiedzUsuń

SPAM to zuuo. Spróbuj tylko wkleić link na swojego bloga, nie napisawszy przedtem nic o rozdziale, to wybacz, ale nie ręczę za siebie. Przecież nie po to spędzam czas, starając się dobrze pociągnąć akcję, żebyś ty nawet nie zerknął na moje wypociny!

Widzowie