Całą
noc nie spaliśmy, starając się dociec, czy arena na pewno jest radioaktywna.
Wszystko jednak na to wskazywało. Bałam się jak cholera. To mogła być istna
toksyczna bomba! Zacisnęłam mocno powieki, mój mózg pracował na przyśpieszonych
obrotach, starając się ustalić, czy mówiono o powstrzymaniu promieniowania na
lekcjach i czy mama coś o tym wspominała. Czas gonił. Oni mogli nas uśmiercić w
każdej chwili albo doprowadzić do bolesnych mutacji. Psychopaci – pomyślałam pewnego razu i uśmiechnęłam się lekko – Idioci.
Niestety,
wyzwiska musiałam zachować dla siebie, trzeba było być czujnym. Teraz
wytężaliśmy zmysły lepiej niż kiedykolwiek. Chyba jako jedyni odkryliśmy
tajemnicę areny.
- Lucas… -
szepnęłam, przytrzymując go za rękę. Stalowy uścisk chłopaka był nieco bolesny,
ale za to przyjemny. – Boję się.
Luc uśmiechnął się lekko i przyciągnął mnie do siebie, po
czym przytulił.
- Spokojnie
– mruknął w moje włosy. Kiedy byłam przy nim czułam ciepło w środku, a serce
gwałtownie mi podskakiwało. To ty jesteś
idiotką, nie oni – usłyszałam kiedyś złośliwy głosik w swojej głowie.
Zakochałam się. Niestety. Uśmiechnęłam się, przysłuchując się miarowemu biciu
serca chłopaka. Być może mnie nie kocha, ale miłość jest ślepa. Mimo to mam
nadzieję. Nadzieja matką głupich, powiadają.
- Lucas –
zaczęłam nieśmiało – Czy ty kiedyś… - zawahałam się.
- Yhm? –
zachęcił mnie.
- Czy ty
kiedyś kochałeś inne osoby tak… inaczej? Nie jak rodzinę? – wykrztusiłam.
Milczał chwilę i przycisnął mnie mocniej do siebie. Zaciągnęłam się chwilę jego
zapachem. Pachniał wodą rzeczną i śniegiem. Ładnie. Nienormalna. Głupia. Zakochana.
- Tak,
Cher. Niesamowite uczucie – rzekł. Zmrużyłam oczy.
- Kiedy to
było? – dociekałam.
- Niedawno
– odparł tajemniczo i puścił mnie. Spojrzał mi w oczy. – Nawet całkiem
niedawno. Czemu pytasz?
- Ja… Nic.
– wzruszyłam ramionami. Ruszyliśmy dalej.
- Czy ona
jest na arenie? – zapytałam po jakimś czasie. Zawahał się.
- Nie –
odparł po chwili zastanowienia, a ja poczułam, jak serce łamie mi się na
kawałki. To nie ja. To… przykre. Nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego.
Chciałam płakać, ale nie mogłam. Mimo to nie poczułam, żeby to uczucie w jakiś
sposób zgasło. Miałam ochotę zapytać jak się nazywa, czy ją znam, ale nie
ufałam swojemu głosowi i czułam, że nie byłoby to odpowiednie. Nagle chłopak
się odwrócił i delikatnie uniósł mój podbródek.
- Jesteś
smutna – stwierdził. – Czemu?
Wzruszyłam ramionami, a on opuścił dużą, ciepłą dłoń.
- Cher –
zacisnął szczękę. – O co chodzi?
Potarłam się po karku i ponownie poruszyłam ramionami w górę
i w dół.
- Ja… Ja
się po prostu boję, Lucas. – wymyśliłam na prędce najbardziej wiarygodne
kłamstwo. Westchnął.
- Chyba
jako jedyni wiemy o radioaktywności tej areny. Dzięki temu mamy szansę przeżyć
– mruknął.
- My? Ktoś z naszej dwójki umrze prędzej
czy później, Luc! Nawet jeżeli przeżyjemy jako ostatni to ta najważniejsza
rozgrywka odbędzie się między nami! – głos lekko mi się załamał – Luc, jeżeli
tak będzie - przełknęłam ślinę. – to chcę, żebyś ty… mnie zabił, rozumiesz?
Chłopak złapał mnie za ramiona i mocno mną potrząsnął.
- Cher, o
czym ty mówisz? – wycedził.
- O
faktach, Luc – szepnęłam i uśmiechnęłam się lekko. Jednak nagle stanęłam jak
wryta. – Hej… Jesteś pewny, że się nie zgubiliśmy? W końcu to labirynt.
- Jestem
tego pewny – przyznał. – Chociaż… Pójdź w lewą, ja w prawą. Jakby co spotkamy
się przy Rogu.
Pokiwałam głową i szybko skręciłam. Poprawiłam gumkę na
skołtunionych włosach wolną dłonią. Ostatnimi czasy nie rozstaję się z bronią
ani na chwilę, a po nocach nie mogę spać. Nerwica czy co? Zaczerpnęłam głęboko
powietrza i coś zadrapało mnie w gardle. Zakasłałam, a oczy rozszerzyły mi się
z przerażenia.
Dym.
Nie ma dymu bez ognia.
Przyśpieszyłam
i zasłoniłam usta oraz nos rękawem. Wreszcie trafiłam na w miarę otwarty teren,
jednak zostało tu mało miejsca. Cofnęłam się. Pierścień ognia. Po drugiej
stronie ktoś stał. Próbowałam schować się w cieniu, ale było już za późno. Usta
czerwonookiej wygięły się w szkaradnym uśmiechu. Dobrze znanym mi uśmiechu.
Uśmiechu…
Lily.
- Witaj
Cher – zaśmiała się szyderczo. – Mama nie nauczyła cię, że zbrodnie kara się
ostrzejszą karą?
- Lily? –
wykrztusiłam. Łzy od dymu zebrały się w moich oczach. – Myślałam, że…
- Ja też
tak myślałam. Jednak żyję w ciele zabójcy.
- Ale jak…
Kapitol?
- Och,
myślę, że Kapitol nie ma nic przeciwko. – zachichotała – Nie bój się, Cher.
Będzie bolało. Poduszkowiec nawet nie zdąży zabrać twojego ciała. Wysypią twoje
prochy do morza, na twoim miejscu nie liczyłabym na pogrzeb w ziemi. – uniosła
do góry oszczep. Szybko się schyliłam, jednak chyba zbyt wolno. Ostrze utkwiło
w mojej ręce. Krzyknęłam z bólu, dłoń była już cała we krwi.
- Ostatnie
słowa, skarbie?
Od autorki; A teraz... Kto myślał, że wytrzymam dłużej niż te kilka dni? :D
I niech każdy, kto przeczyta rozdział, skomentuje. Chcę wiedzieć, ile osób tu jeszcze jest :)
Podoba wam się tytułowa "niespodzianka" dla Cher?
Ach! Cudne, cudne, cudne!
OdpowiedzUsuńKońcówka szokująca, cały rozdział piękny ^_^
Ja go nie ogarniam o.O w ogóle Luc wydaje mi się jakiś dziwny...
Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie wpadnie Ci znów do głowy pomysł, by porzucić bloga
Pozdrawiam gorąco i czekam na ciąg dalszy :D
Weny!
kiedy kolejny rozdział? :<
UsuńKIEDY? :< czekam, czekam i się doczekać nie mogę :< nie porzucaj tego bloga...
UsuńJa jestem :) . I się cieszę ! Jednak nie zrobiłaś tej przerwy AŻ TAK długiej .
OdpowiedzUsuńAle wiesz ... Chyba Cię ZAMORDUJĘ !!!!
Ja nie rozumiem jak można przerwać w takim momencie ?!
( Kolejny wpis do zeszytu ,, zamordować jak najszybciej " )
To kiedy masz wolny termin ? ;D Nie chce mieć świadków .
Jej, końcówka najlepsza! *.* Tak sobie wpadłam z myślą, że i tak zawiesiłaś, a tu rozdział! Teraz żeby nic nie przegapić obserwuję. ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że ktoś uratuje Cher. I to pojawienie się Lily...wow. Jak możesz kończyć w takich momentach?! :D Mam nadzieję, że szybko coś dodasz.
Weny!
http://oczami-scarlett.blogspot.com/
O boże... To jest jeden z najlepszych blogów jakie czytałam !
OdpowiedzUsuńKocham Cię, na prawdę <333
Czekam na nn ! :)
Zapraszam również do siebie : third-timee.blogspot.com
Hej :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog i historia!
Bardzo szybko pochłonęłam wszystkie rozdziały i chcę więcej!
Mam nadzieję, że szybko pojawi się nn :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie jeśli masz ochotę ;)
Luckas i tak musi ją kochać i mnie to nie obchodzi. To nie będzie miało szczęśliwego zakończenia, nie? Uwielbiam jak na koniec ktoś ginie. Luckas, leć ją ratuj! ;O
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Zaskoczył mnie w pozytywny sposób, szczególnie końcówka. Czekam na nn. I zapraszam do siebie na http://fayernight.blogspot.com/, gdzie twój blog został dodany do linków.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
Agnes Mording
Bardzo mi się spodobało twoje opowiadanie , będę tu zaglądać ; )
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Clove .
PS. Zapraszam do mnie : http://clato-and-clove.blogspot.com/ : )
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWczoraj
OdpowiedzUsuńznalazłam twojego bloga i dzisiaj jak go zaczełam czytać to doszłam do
tąd i chcę więcej!! Naprawdę umiesz pisać opowiadania. Pełen podziw :)
Super! <3
OdpowiedzUsuń